Gazela w Laponii

TOP 7 – Wyspa Kjerringøy

TOP 7- Wyspy Kjerringøy

Czy wiedziałeś, że wyspa Kjerringøy została nominowana do jednego z “25 sekretnych miejsc wartych odwiedzenia”w 2014 roku przez Lonely Planet? Dlaczego?

Perełką wybrzeża okręgu Nordland jest zdecydowanie historyczna wyspa Kjerringøy z niezliczonymi wyjątkowo złotymi plażami. Wyspa znajduje się ok. 40 kilometrów na północny-zachód od miasta Bodø i żeby dostać się na nią, trzeba przepłynąć 10 minut lokalnym promem, który zabiera zarówno samochody (50 NOK) jak i pasażerów (ok. 25 NOK). Na wyjątkowość wyspy zasługuje fakt, że nie ma tu prawie w ogóle turystów. Jeśli już są, to głównie przyjeżdżający z okręgu lub kraju. Nie Przejmuj się jeśli nie masz samochodu, bo z miasta Bodø możesz się tu dostać za sprawą transportu publicznego, autobusem nr 400. Jadąc z samego promu naszym oczom od samego początku ukazują się złote, piękne plaże niczym żywcem wyjęte z magazynu turystycznego.

Co musisz zobaczyć będąc na wyspie? Oto moje TOP 7 atrakcji!

TOP 7 atrakcji na Wyspie Kjerringøy

1. Handelssted

To co charakteryzuje całą wyspę to zabytkowy kompleks muzealny, ze szczególną restauracją serwującą tylko lokalne dania kuchni norweskiej, w której do dzisiaj piecze się lokalny chleb z dawnej receptury i typowo norweskie naleśniki podawane z karmelowym serem i śmietaną tzw. møsbrømlefser. Po przepłynięciu promem na wyspę, miejsce Handelssted oddalone jest ok. 15 minut jazdy samochodem po wąskiej i dość dziurawej drodze. Kompleks muzealny Handelssted to XVIII wieczny zestaw 15 zabytkowych budynków z autentyczną wyzdobą i umeblowaniem pochodzącym z końca XVII wieku.  To miejsce ma dużą wagę historyczną dla całego okręgu, bo już na początku XVIII wieku tętniło życiem i przyciągało bogatych rybaków z całego kraju. Głównie odbywał się tu skup i sprzedaż lokalnych towarów m.in. ryb i przetworów rybnych. Setki statków z rybakami przybywały właśnie tu, po to aby handlować swoimi towarami. W większości byli to rybacy z Lofot, którzy sprzedawali swoje ryby lokalnym kupcom, którzy dalej wywozili ryby do Bergen po to aby sprzedać je właśnie tam, lub dalej wywieźć je do Europy. Miejsce to było również pierwszym miejscem oferującym noclegi dla turystów, a całością opiekowała się słynna bohaterka Północy Anne Elisabeth- kobieta petarda, która nie tylko utrzymywała całe miejsce przy życiu, sprzedawała, prowadziła sklep, pocztę, restauracje, piekarnie i trzymała pieczę nad całym biznesem, ale to również dzięki niej cała wioska miała z czego żyć. Historia jej nie była taka kolorowa bo w młodym wieku straciła jedynego 2 letniego synka, a po krótkim czasie również męża. Anne Elisabeth ponownie wyszła za mąż, jednak zmarła tragicznie spadając ze schodów łamiąc sobie żebra. W tamtych czasach lekarzy na Północy było mało, więc najbliższy przybył dopiero po paru dniach  z Lofot, niestety było już za późno by jej pomóc. 

Ciekawostką jest fakt, że niedaleko kompleksu znajduje się piękny kościółek również z tego okresu, w którym znajdziesz przepiękny, regionalny statek Nordlandsbåt. Ponadto, sklep coop prix w którym możesz zrobić zakupy i świetna lokalna serownia, w której polecam kupić lokalny, owczy ser. 

Jak się tu dostać? Pinezka: https://goo.gl/maps/ENL1tpvx8umkjRfZ6

2. Wycieczka miliona plaż w rezerwacie przyrody Fjære

Ta wycieczka to idealna alternatywa na piękny, słoneczny, czerwcowy dzień. Za kołem podbiegunowym panuje klimat subarktyczny oceaniczny, a to znaczy, że parę dni w roku można poopalać się na plaży. Jeśli udało Ci się trafić na taką pogodę, szczególnie polecam tą wycieczkę. Możesz zabrać piknik i grillować na jednej z 5 przepięknych plaż, albo założyć buty trekkingowe i odkrywać piękno każdej z nich. Trasa jest łatwa więc polecam ją szczególnie rodzinom z dziećmi. Przy każdej plaży jest małe wzniesienie na które polecam się wdrapać, żeby móc czerpać radość z widoku na okalające cudowne plaże, krystalicznie czystą wodę i przepiękne szczyty Parku Narodowego Sjunkhatten. Cała wycieczka zajęła nam ok. 2 godzin, w czasie którym towarzyszyły nam dwa, morskie orły. Coś wspaniałego! Uwaga, jest to rezerwat przyrody pod ścisłą ochroną z cudownym systemem wydm i bogatym życiem zwierząt i roślin, więc nie można tu nocować w namiocie! Proszę, zabierz ze sobą siatkę na plastik i odpady wyrzucane przez morze. 

Jak się tu dostać? Pinezka: https://goo.gl/maps/sBsbDFpZneuRcTig9 

3. rekking do jeziora Trolltindvatnet -2km

Wisienką na torcie tego trekkingu jest, szmaragdowe jezioro z krystalicznie zieloną wodą dookoła otoczone niesamowicie strzelistymi szczytami. Fenomenalne miejsce i “must see”, każdego kto przyjedzie na wyspę. Trekking nad jezioro to ok. godziny drogi przez gęsty las. Trasa prowadzi krętą i dość stromą ścieżką z bardzo bogatą fauną i florą. Jak wdrapiesz się ok 150m/200m na przełęcz, przywita Cię rzadki las krętych, karłowatych brzóz skąd udasz się prostą drogą do samego jeziora. Tuż przy jeziorze można rozbić namiot, rozpalić ognisko w wyznaczonym miejscu i cieszyć się cudowną scenerią. Koniecznie wykąp się w jeziorze lub spróbuj szczęścia łowiąc ryby w tej bajkowej scenerii. 

Jak się tu dostać? Pinezka: https://goo.gl/maps/YaEub5GxJ2SRNfMP9

4. Secret Beach- czyli Strandåvika

Ta plaża zdecydowanie zasługuje na zamknięcie pierwszej czwórki mojego rankingu miejsc wartych odwiedzenia na wyspie! 

Mimo, iż wyspa słynie z idyllicznych plaż, dla mnie szczególnie jedna plaża zasługuje na wyróżnienie. Z racji tego, iż nie jest łatwo dostępna dla turystów traktuje ją jako moją prywatną plażę na której zawsze mogę odpocząć zarówno fizycznie jak i psychicznie. Co ciekawe, mimo małej ilości turystów, zaopatrzona jest w ławeczki ze stolikiem i zawsze jakąś lokalną łódkę rybacką delikatnie kołyszącą się na turkusowej wodzie nadającą skandynawski charakter tej wprost tropikalnej scenerii. Widok czerwonej łódki na lazurowej wodzie i złocistym piasku powoduje, że od razu się odprężam. A Tobie jak się podoba?

Jak się tu dostać? Pinezka: https://goo.gl/maps/DVxhxbLz6dsmKmsx8

5. Arktyczne kajaki

Wyspa Kjerringøy to idealne miejsce dla osób kochających sporty wodne. Będąc na wyspie koniecznie spróbuj kajaków i popływaj wokół małych wysepek po to aby znaleźć swoją własną, prywatną plażę. Polecam wynajem kajaków w Kjerringøy Bryggehotel http://www.kjerringoy.info/kontakt.html

6. Trekking na szczyt Seta 664 m n.p.m.

Wycieczka rozpoczyna się przy drodze 571 w kierunku na Låter. Z parkingu prowadzi dobrze wyznaczona, 5 kilometrowa ścieżka przez las wzdłuż rzeki Låterelva. Szlak jest łatwy ale dość stromy, aż do jeziora Låtervatnan u podnóża góry Strandåtindan. Góra Seta leży „ściśnięta” pomiędzy Strandåtindan i Eidetinden i jest nieco niższa niż otaczające ją szczyty. Widok jest więc nieco ograniczony, ale można spojrzeć nieco inaczej na to, jak potężny jest Eidetinden i okalające szczyty. Uwielbiam ten trekking. 

Przeznacz na niego minimum 4 godziny w obie strony. Polecam wdrapać się na niego tuż przed północą i z góry podziwiać północne słońce. 

Jak się tu dostać? Mapa wycieczki: https://ut.no/tur/1112438/seta/kart#15.84/67.559534/14.892127

7. Chatka z million dollar view! Misten

Chcesz nocować przy samym morzu w chatce z trawą na dachu? Koniecznie przyjedź do Misten! Z tej chatki gwarantuję Ci jeden z najpiękniejszych widoków na morze delektując się poranną kawą w towarzystwie głośnych mew. Zimą natomiast jest to świetna lokalizacja do obserwowania zorzy polarnej, Stara chatka znajduje się nad samym morzem w miejscowości Misten, idealna na przenocowanie  dla ok. 4 osób. Niedaleko chatki znajdują się dwie piękne prywatne plaże. Dodatkowo, jest możliwość wynajęcia łódki od właściciela. Poza tym, chatką opiekuje się Marcin więc jest bardzo sympatyczna obsługa po polsku.  

Link do bookingu https://www.airbnb.no/rooms/21651823?location=Kjerring%C3%B8y&source_impression_id=p3_1591633739_N7qME7UNu1dFuGUE&guests=1&adults=1

Nowe życie- czyli co zmieniło dziecko

Nowe życie- czyli co zmieniło dziecko

Przesądy

Odkąd pamiętam wiele osób często powtarzało: Gosia lepiej teraz podróżuj, ŻYJ CHWILĄ i wykorzystaj ten czas póki go masz, bo jak przyjdą dzieci to już nic nie zrobisz. Wszystko się zmieni. Nigdzie nie pojedziesz. O górach możesz zapomnieć. Pasję schowasz do szuflady na najbliższe 15 lat. Prawie im uwierzyłam. Zawsze bardzo chciałam mieć dziecko, ale takie komentarze mnie dołowały. Przyznam, że nie miałam pojęcia co nas czeka po narodzinach naszej córki. Jednego byłam pewna, nie chciałam aby moja rola żony, córki, siostry, przyjaciółki zakończyła się z dniem narodzin mojego dziecka. Bardzo zależało mi, żeby przez moje dziecko nikomu nie dać odczuć, że jest mało ważny i że już go nie potrzebuję. A najbardziej mojemu najukochańszemu mężowi. Od początku chciałam, żeby nasze relacje nie ucierpiały na tym ale się wzmocniły.

Macierzyństwo

„Kiedy decydujesz się na dziecko, zgadzasz się na to, że od tej chwili Twoje serce będzie przebywało poza Twoim ciałem” – Katharine Hadley

Najpiękniejszy dzień w moim życiu dokonał się w sobotę 12 października 2019 o godz. 21.10 przyszła na świat nasza córeczka Vivian.? Malutki człowieczek, który nadał nowy wymiar MIŁOŚCI i wypełnił ją przeogromną gamą uczuć. Od tej pamiętnej soboty słowa szczęście, miłość, radość i duma połączyły się w jedno eksplodujące uczucie. Nie da się opisać słowami tego uczucia, bo słowa to za mało. W dniu narodzin nazwaliśmy ją princess of the wilderness, chcąc tym samym aby była członkiem naszej outdoor’owej rodzinki.

Oczekiwania vs. prawdziwe życie

Z przyjściem narodzin Vivianki, miłość i stres o tę maleńką kruszynkę, rosną z każdym nowym dniem. Zrozumiałam, że bezgraniczna miłość wiąże się niestety z ogromnym stresem. Ale nie miałam pojęcia, że będzie on tak duży. Dopiero jak stałam się mamą to zrozumiałam na czym polega matczyna miłość. Nigdy tak bardzo nie bałam się o nikogo, jak o moją malutką córeczkę. Do tego stopnia, że bałam się spać pierwsze tygodnie jej życia u jej boku, bojąc się czy nic jej się nie stanie.

Okres po narodzinach Vivianki był zarówno bardzo piękny, jak i bardzo ciężki. Pierwsze sześć tygodni uważam za najtrudniejsze. Było mało snu. Dużo stresu o tę maleńką istotkę, której oddałabym wszystko. Karmienie było moim głównym zadaniem od rana do rana, 24h na dobę. Miałam wrażenie, że przyrosnę do sofy, a Vivi do mnie. Niesamowicie piękne uczucie. W życiu nie umiałabym sobie wyobrazić tylu emocji, które towarzyszyły mi podczas każdego karmienia. Ten czas już na zawsze zostanie w mojej pamięci. Dla mnie to jedna z najbardziej magicznych i uroczych doświadczeń jakie mogłam przeżyć na tej Planecie. Natura również pomogła spotęgować te przeżycia, bo w tym samym czasie panowała straszliwa “Mørketida” czyli długie i ciemne noce polarne, wichura i codzienne sztormy. Idealny moment na zamknięcie wszystkich ludzi Północy w swoich domach. Czas kiedy mieszkańcy żyją na zwolnionych obrotach. Śpi się dużo i relaksuje w zaciszu swoich czterech ścian, w świetle świeczek i chilloutowej muzyki. Po sześciu tygodniach wróciłam na pierwsze treningi na siłowni i powoli moje życie zaczęło przypominać stare rutyny. A po trzech miesiącach nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zaczęło być o niebo łatwiej. Vivianka zaczęła przesypiać całe noce. My ze Zdenem zaczęliśmy mieć więcej energii, więcej sił dla samych siebie, dla nas obu. W końcu w lutym znowu wyszło słońce, to na dworze i to w naszym domu.

Podróże

Podziwiam wszystkich rodziców, którzy podróżują z dziećmi w pierwszych trzech miesiącach ich życia! Dla nas było to zupełnie nie do pomyślenia. Wyszliśmy z założenia, że Vivianka jest zbyt mała żeby narażać ją na jakiekolwiek loty, czy długą podróż w samochodzie. Bo nie oszukujmy się każda jedna podróż męczy dorosłych ludzi, a co dopiero takie maleństwo. Jak Vivi miała 4,5 miesiąca dopiero zrealizowaliśmy nasz pierwszy wyjazd. Pojechaliśmy do mojego ukochanego placu zabaw- czyli spędziliśmy cały, marcowy tydzień na Lofotach! Wtedy był to dla nas po prostu milestone. Ogromna zmiana, która wpłynęła bardzo pozytywnie na nas wszystkich. Odwiedzili nas wtedy również moi rodzice, którzy niezmiernie nam pomagali. Codziennie chodziliśmy na małe wycieczki i mikro-ekspedycje w urokliwych warunkach zimowych Lofotów. I wtedy w końcu z powrotem zaczęliśmy RAZEM robić to co kochamy. Zaczęliśmy chodzić na skitury, biegówki i trekkingi zupełnie sami. Myślę, że tego najbardziej mi brakowało przez ten czas połogu i nowej sytuacji związanej z narodzinami naszej kochanej Vivianki. Czas długich, ciemnych, sztormowych i nieprzespanych nocy, nagle zamienił się na słoneczną radość na białym puchu w końcu w towarzystwie drugiej osoby, która mimo iż cały czas była przy mnie, brakowało mi jej najbardziej.

Korona

Sytuacja z koronawirusem paradoksalnie ułatwiła  nam całą sytuację. Mój tata wrócił ostatnim samolotem do domu przed ogłoszeniem pandemii, podczas gdy moja mama została u nas. Zamiast być 4 tygodnie, była prawie 4 miesiące. Dla nas był to niezastąpiony czas. Czas kiedy babcia mogła spędzić niezapomniane chwile ze swoją wnuczką. I czas na nasze hobby i pasje. Czas na zbalansowanie niezbalansowanego przez tą nową sytuację życia. Czas na nas i outdoorlife. Czas na friluftsliv. Bywało, że chodziliśmy ze Zdenem parę razy w tygodniu na biegówki. Później zaczęliśmy brać Viviankę. Jej pierwsza wyprawa na biegówki odbyła się jak miała 5 miesięcy. Dawno nic nie przysporzyło mi tylu emocji na raz. Niesamowite uczucia.

Mikro-wycieczki

To właśnie dzięki temu, że moja mama była cały czas z nami mogliśmy pozwolić sobie na outdoorlife. Zaczęliśmy więcej podróżować. Byliśmy tydzień na nartach w przepięknym Eldorado dla miłośników biegówek w Sulis. Pojechaliśmy na wiosenną wyprawę na Lofoty. Byliśmy na słonecznej wyspie Kjerringøy. A teraz wróciliśmy z tygodniowej wyprawy z serca gór Viskis położonych koło Parku Narodowego Junkerdal. Nie pokonujemy najtrudniejszych szlaków. Nie zdobywamy najwyższych szczytów. Chodzimy RAZEM po górach i razem spędzamy czas. Nasza córeczka nie nosi na co dzień sukienek, ale wełniane ubrania, chodzi z nami po górach, śpi w chatkach w środku dziczy w dni polarne i ogląda dzikie zwierzęta.

Czas wolny

Jasne, że nie mamy już tyle czasu wolnego co kiedyś. Ale dzięki temu jesteśmy lepiej zorganizowani. Nie tracimy czasu na pierdoły, ale priorytetujemy obowiązki i przyjemności. Staramy się na zmianę spędzać czas z Vivianką, żeby druga osoba mogła zrobić coś dla siebie. Natomiast wspólne posiłki i wycieczki w góry robimy zawsze razem i prawie codziennie. A co najważniejsze to zdecydowaliśmy się aby ten czas, który teraz mamy wycisnąć jak tylko możemy i wykorzystać go do granic możliwości. Podjęliśmy decyzję, że oboje bierzemy równocześnie bezpłatny, trzymiesięczny wychowawczy, tylko po to byśmy razem, w trójkę mogli wolniej żyć. Żyć prosto w naturze. Vivi. Zdeno. Ja i ta cudowna, norweska natura. Chcemy w pełni wykorzystać pierwsze miesiące życia Vivianki. Bo ten czas razem jest bezcenny. Nikt już nam go nie odda.

Vivi gotowa na świat

Po co to wszystko? Bo obcowanie z naturą jest bardzo istotne dla naszej rodziny. Dlatego razem z naszą Vivi planujemy całe wakacje spędzić w górach. Głównie po to aby Vivianka mogła “nawiązać” kontakt z naturą w pierwszym roku swojego życia. Większość badań podkreśla jak korzystnie wpływa obcowania z przyrodą na rozwój dziecka i jak ogromne znaczenie ma w budowaniu relacji całej rodziny. A my chcemy doświadczyć na własnej skórze czy da się żyć własnymi pasjami, (nie rezygnując z nich!) w momencie przyjścia pierwszego dziecka na świat.

FUNDAMENT

Ponadto wychodzimy z założenia, że natura zapewnia wszystkie potrzeby człowieka, i jest niezbędna do harmonijnego rozwoju każdego dziecka. Dostarcza głębokich przeżyć i budzi zainteresowanie wszystkim, co się porusza, żyje, zmienia. Dlatego bardzo nam zależy aby poprzez AKTYWNY kontakt z przyrodą rozbudzić w Vivian chęć jej poznania i wykształcić u niej właściwy stosunek do wszystkiego, co żywe, obudzić ciekawość środowiska przyrodniczego oraz wyrobić nawyk spędzania czasu wolnego w naturze, w górach, lesie, nad jeziorem. Tym samym stworzyć fundamenty i stopniowo doprowadzić do zrozumienia przez nią stanowiska i roli człowieka w przyrodzie.

FILM

Tym samym chcemy odciąć się od natłoku codziennej fali niepotrzebnych bodźców dostarczanych z miasta. Bo chcąc czy nie, żyjemy w świecie zurbanizowanym, gdzie ponad 60% ludzi na ziemi mieszka w miastach i aglomeracjach, tworząc swoją, niestety betonową planetę. Poprzez ten wspólny czas w górach chcemy zobaczyć czy świeżo upieczona rodzinka jest w stanie chodzić po górach z bobasem i żyć w takich prostych warunkach, żyć friluftsliv na co dzień. Jesteśmy bardzo ciekawi o jakie refleksje będziemy bogatsi, dlatego z tego wyjątkowego dla nas czasu chcemy również zrobić film.

Mam nadzieję, że po tych wakacjach i tym wspólnie spędzonym czasie odpowiem Wam i sobie na pytanie czy wszyscy co mówili, że życie skończy się wraz z nadejściem dziecka mieli rację. A Ty co myślisz? Co jest dla Ciebie ważne w wychowywaniu dzieci? Który czas był dla Ciebie najcięższy?

Pozdrawiam serdecznie

P.s. Wpis został stworzony we współpracy z polskim producentem WickerPL. Jeśli podobają Ci się ich wiklinowe produkty serdecznie zapraszam na ich stronkę z naturalnymi w 100% i cudownymi produktami! LINK do stronki: KLIKNIJ TU

P.s. Firma WICKER.PL to polska, rodzinna firma, która działa już od 30 lat na terenie przepięknego Podkarpacia! Wyplatają i uprawiają lokalnie wiklinę, podtrzymując  ponad 200 letnią tradycję tego rękodzieła, którą zainicjował na tym terenie austriacki hrabia Ferdynand Hompesch. W swoim DOMU RZEMIEŚLNICZYM posiadają niesamowicie bogaty asortyment w 100% naturalnych i ręcznie robionych produktów z wikliny polskiej, które moim zdaniem są o wiele piękniejsze na żywo niż na zdjęciach. Ponadto, wszystkie produkty można zamawiać na terenie całej Unii Europejskiej i jak widzicie również Skandynawii. Mina Vivianki, która dostała swój pierwszy wiklinowy wózek z lalką Zosią w środku BEZCENNA!! Po więcej informacji zapraszam na ich stronkę WICKER.PL